Forum Speedway Manager Żużlowy 2007  zapraszmy Strona Główna Speedway Manager Żużlowy 2007 zapraszmy
Speedway Manager
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

spam

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Speedway Manager Żużlowy 2007 zapraszmy Strona Główna -> NEWSY
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
aaa4




Dołączył: 12 Mar 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:08, 27 Mar 2018    Temat postu: spam

-Znalazl go pan? - To byl Goin. Tuz obok niego stal Harbottle. - Brawo! - Nawet moim wyczulonym uszom reakcja Goina wydawala sie jak najbardziej szczera.

-Owszem. Jakies cwierc mili stad. - Dyszalem ciezko, zeby nabrali pojecia, co to znaczy przyciagnac takie dwiescie funtow lecacego przez rece Smithy'ego po nierownym, zasypanym sniegiem terenie. - Znalazlem go na dnie jakiejs rozpadliny. Nie moglibyscie mi pomoc?

Mogli i pomogli. Wtaszczylismy go do srodka, przynieslismy lozko polowe i ulozylismy na nim Smithy'ego.

-Wielki Boze, wielki Boze, wielki Boze! - Otto zalamal rece, a na jego twarzy pojawil sie wyraz udreki, swiadczacej dobitnie, ze do przytlaczajacego ciezaru krzyza, ktory przyszlo mu dzwigac, przybylo wlasnie nowe brzemie. - Co sie temu biedakowi stalo?

Judith Haynes ani drgnela od pieca, ktorym niepodzielnie zawladnela. Wnoszenie w jej obecnosci nieprzytomnych ludzi musialo byc dla niej chlebem tak powszednim, ze nie zaslugiwalo nawet na drgnienie powieki.

-Nie wiem - odparlem miedzy jednym ciezkim oddechem a drugim. - Chyba fatalnie upadl i uderzyl glowa o jakis kamien. Tak mi to przynajmniej wyglada.

-Wstrzas mozgu?

-Mozliwe. - Obmacalem Smithy'emu skore na glowie, trafilem we wlosach na jakis punkt, ktory niczym sie nie wyroznial sposrod innych, i powiedzialem: - No tak!

Spojrzeli na mnie z niemym niepokojem.

-Koniak - powiedzialem do Ottona. Przynioslem swoj stetoskop, odegralem nieodzowna farse i jednym czy dwoma lykami koniaku zdolalem przywrocic do zycia krztuszacego sie i pojekujacego Smithy'ego. Jak na kogos, kto nie mial scenicznego przygotowania, odegral znakomite przedstawienie, uwienczone seria stlumionych przeklenstw i prawdziwym popisem mimicznym wyrazajacym mieszanine niedowierzania i przygnebienia, kiedy poinformowalem go delikatnie, ze "Roza Poranka" odplynela bez niego.

Podczas tej blazenady do baraku wrocila dwojkami i trojkami wiekszosc grupy poszukiwawczej. Obserwowalem ich niezwykle bacznie w poszukiwaniu oznak jakiejs innej reakcji niz zaskoczenie lub odetchniecie z ulga, ale moglem byl to sobie darowac. Jesli ktos z nich nie poczul sie zaskoczony lub uspokojony widokiem Smithy'ego, to zbyt dobrze panowal nad miesniami twarzy, by sie z czymkolwiek zdradzic. I prawde mowiac, zdziwilbym sie, gdyby bylo inaczej.

Mniej wiecej po pietnastu minutach wyraznie przychodzacy do siebie Smithy przestal monopolizowac nasza uwage i wowczas stwierdzilismy z niepokojem, ze nadal brakuje jeszcze dwoch czlonkow grupy poszukiwawczej, a mianowicie Strykera i Allena. W swietle zajscia, ktore mialo miejsce rankiem tego dnia, nieobecnosc akurat tych dwoch wydala mi sie dziwnym zbiegiem okolicznosci; po uplywie nastepnych pietnastu minut uznalem ja za zastanawiajaca, a jeszcze dwadziescia minut pozniej nabralem przekonania, ze nalezy sie spodziewac wszystkiego najgorszego. Nie bylem w tym przekonaniu odosobniony. Judith Haynes porzucila zdobyte przez zasiedzenie miejsce przy piecu i zaczela chodzic w te i z powrotem drobnym, nerwowym krokiem, nieustannie splatajac i rozplatajac dlonie. W koncu stanela na wprost mnie.

-To mi sie nie podoba, to mi sie zupelnie nie podoba! - W jej glosie slychac bylo napiecie i niepokoj, byc moze udawane, ale wcale mi na to nie wygladalo. - Co go tam moglo zatrzymac? Dlaczego tak dlugo nie wraca? Jest tam na dworze z tym Allenem. Cos sie musialo stac. Czuje to. Ja to wiem! - Kiedy nic nie odpowiedzialem, spytala: - No co, idzie go pan szukac czy nie?

-Tak jak pani poszla szukac pana Smitha - odparlem. Nie bylo to mile, ale ja, w przeciwienstwie do Lonniego, nie zawsze czulem sie najprzychylniej ustosunkowany do ludzi. - Moze pani maz wroci, kiedy przyjdzie mu na to ochota.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Speedway Manager Żużlowy 2007 zapraszmy Strona Główna -> NEWSY Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin